3.Pierwszy trening.Pierwsze spotkanie.

Ocknęłam się i pierwsze co poczułam to woda. Leżałam zanurzona do połowy w zimnej wodzie. Usiadłam powoli i zaczęłam się rozglądać po miejscu, w którym się znajdowałam. Naprzeciwko mnie widniała wielka krata z napisem „Pieczęć Dziesięcioogoniastego". Za moimi plecami nie było nic...
Nie miałam pojęcia, jak się znalazłam w tym miejscu. Nie było w nim wejścia ani wyjścia. Wstała na równe nogi i już chciałam znaleźć drogę wyjścia, kiedy zobaczyłam zza kraty jedno ogromne oko bestii oraz trzy rzędy ostrych jak szable zębów.
–Wioska Liścia umieściła mnie w tobie?–Odezwała się bestia.–Gdybym tylko mógł się uwolnić, to zabiłbym się w ciągu sekundy.
Zamurowało mnie. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć i co zrobił. Byłam przerażona faktem, że to coś mogłoby we mnie siedzieć.
–Kiedyś się uwolnię...–zaczął mówić dalej.–A wtedy zabiję wszystkich mieszkańców Wioski Liścia i zrównam ją z ziemią.
–A więc to prawda?–Zapytałam.–Jestem Jinchuuriki?
–A wolałabyś się mnie pozbyć? Wolałabyś być wolna?
Naruto opowiadał mi o swoim życiu Jinchuuriki. Wiele stracił przez demona chakry, ale też wiele zyskał. Mówił także o tym, że demony chcą się wydostać za wszelką cenę z ciała swoich nosicieli. Ostrzegał mnie, że demon będzie chciał mną manipulować.
–Owszem–przyznałam.–Jednak nie jesteś bezużyteczny. Słyszałam, z czym łączy się posiadanie demona, dlatego pozwól, że wykorzystam cię do swoich celów.
Demon uśmiechnął się jeszcze szerzej. W pewnym momencie nawet zaczął się śmiać, jednak ja wciąż miałam kamienną twarz. Nie mogłam okazywać uczuć przednim. Był w moim ciele, więc musiałam mu pokazać, że to ja rządzę.
–Zadziorna jesteś–stwierdził stwór.–Ale i tak za słaba. Pamiętaj, że jeśli nie będziesz panować nad sobą, to ja zawładnę twoim umysłem, a potem ciałem.
–Dlatego będę miała treningi.–Odezwałam się bardzo pewnie, krzyżując ręce na piersi.
Czułam się bezpiecznie tylko dlatego, że demon nie mógł się wydostać poza kratę bez pomocy osoby trzeciej.
–Uważaj lepiej dziecko, bo zaczynasz mnie bardzo mocno denerwować.
Demon zamachnął się i już chciał wepchnąć swoją łapę miedzy szczeliny kraty, ale na szczęście obudziłam się.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że ten sam mężczyzna, którego widziałam w lesie, trzyma mnie na rękach i skacze z gałęzi na gałąź.
–W końcu się obudziłaś.–Odrzekł, uśmiechając się obrzydliwie.
–Puść mnie!–Zaczęłam się drzeć i wyrywać.
–Uspokój się, bo zaraz będę musiał cię związać.–Powiedział, przytrzymując mnie mocniej, jednak ja się nie dałam.
W końcu przejechałam paznokciami po jego twarzy, raniąc go do krwi. Mężczyzna puścił mnie, ale miało to opłakane skutki.
Zaczęłam spadać, dookoła nie było nikogo, kto mógłby mnie uratować. Całe moje życie zaczęło przelatywać mi przed oczami, gdy nagle poczułam, że ktoś mnie łapie. Już po chwili staliśmy na twardym gruncie.
–Możesz otworzyć oczy.–Usłyszałam od swojego wybawcy.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą szatyna o czarnych oczach i jasnej cerze. Odstawił mnie delikatnie na ziemię, a moje serce z niewyjaśnionych przyczyn przyspieszyło.
–Dziękuję za ratunek.–powiedziałam lekko, schylając głowę.–Mam u ciebie dług życia.
Chłopak nic nie powiedział. Minął mnie bez słowa i oddalił się na kilka metrów.
–Ej Sasuke–na sam ten głos przeszedł mnie dreszcz.–Lepiej stąd spadajmy.
Odwróciłam powoli głowę. Obok jednego z drzew stał chłopak. Byłam w stu procentach pewna, że to mój brat. Szybko odwróciłam się, póki nie spojrzał na mnie. Byłam ciekawa jego reakcji.
–A co to za jedna?–Zapytał i ruszył w moją stronę.–Hej Mała.
Gdy był wystarczająco blisko, odwróciłam się do niego. Zamarł na mój widok. Nie pomyliłam się, to był Dominik.
–Victoria?–Szepną zaskoczony i znów zaczął się zbliżać.
–Hej braciszku.–Powiedziałam, uśmiechając się fałszywie do niego.
Poczułam jak cała złość oraz żal do niego noszona we mnie od czterech lat znów daje o sobie znać.
Chłopak już chciał mnie przytulić, kiedy z całej siły uderzyłam go w twarz.
–Jak mogłeś idioto?!–Zaczęłam się drzeć i wywalać z siebie całą złość.–Czy ty wiesz, jak się bez ciebie czuliśmy?!
–Victoria uspokój się!–Krzyknął i złapał mnie za ramiona.–A ty myślisz, że mi było lekko zostawić najważniejsze osoby w moim życiu?! Nie kurwa, ty nic nie wiesz! Więc jak następnym razem będziesz chciała mnie bić, to może zapytaj.
Do oczu naleciały mi łzy, ale powstrzymałam się. Zawsze tak było, kiedy ktoś zaczął na mnie krzyczeć. Był to uraz z dzieciństwa.
–Victoria-chan!–Usłyszałam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego Naruto.
–Wpadnę jeszcze dzisiaj do ciebie–powiedział chłopak i uciekł wraz ze swoim towarzyszem.
–Wszystko w porządku?–Zapytał troskliwie chłopak.–Nic ci nie zrobili?
–Spokojnie.–Uspokoiłam go.–Nic mi nie zrobili, a wręcz przeciwnie, uratowali mi życie.
Chłopak lekko się zdziwił, słysząc moje słowa.
–To do nich niepodobne–stwierdził chłopak.–Najwyraźniej mieli dobry dzień.
Nie rozumiałam, o co chodziło mu, z tym że mieli dobry dzień. Jednak nie chciałam dalej tego ciągnąć. Było to stanowczo za dużo jak na jeden dzień. Ruszyłam za nim bez żadnego słowa.
Kilkanaście metrów dalej czekała na nas Sakura z Saiem.
–Gdzie Marta?–Zapytał chłopak.–Przecież mieliście ją znaleźć.
–Nie wiemy dopiero skończyliśmy walkę z członkami Akatsuki.–Zaczęła się bronić różowo włosa.
–Dobra, nieważne lepiej chodzimy ją znaleźć.–Powiedział blondyn.
Zanim ruszyliśmy, wziął mnie na barana, ponieważ ja jeszcze nie potrafiłam tak szybko przemieszczać się, jak oni.
Znalezienie jej wcale nie było takie trudne. Stała sama na środku tej samej drogi, na której ja zostałam porwana.
Stanęliśmy obok niej i od razu miałam ochotę rzucić się jej na szyje i opowiedzieć o wszystkim, jednak wolałam jej to powiedzieć w cztery oczy. Gdy się do niej zbliżyłam po jej spojrzeniu i potem, że od razu mnie przytuliła, wiedziałam, że coś się musiało stać.
–Muszę ci coś powiedzieć.–Wyszeptała, tuląc mnie.
–Ja tobie też, ale dopiero w domu.–Odpowiedziałam i ruszyliśmy wszyscy razem.
Naruto z Sakurą oraz Saiem całą drogę, o czym gadali, jednak ja nie mogłam się na niczym skupić. Za dużo się wydarzyło.
~~***~~
Położyłam się na łóżku i czekałam, aż Marta wyjdzie z łazienki.
Musiałam jej o wszystkim powiedzieć.
Najbardziej obawiałam się tego, że miał się pojawić w naszym mieszkaniu.
Dominik zawsze robił to, co obiecał.
Bałam się tego spotkania, ale na szczęście była ze mną Marta.
Drzwi od pokoju otworzyły się, a ja się wystraszyłam.
Zgasiła światło i zbliżyła się do okna, które chciała otworzyć.
-Nawet nie próbuj!-Wrzasnęłam.
-O co ci chodzi?-Zapytała zdziwiona.-Muszę przewietrzyć w tym pokoju, bo jest gorąco.
-A ty wolisz, aby Dominik się tutaj pojawił?
–Co ty pierdolisz?-Zapytała nieprzekonana.-Twój brat przecież spierdolił, więc jak może się tutaj pojawić?
–Tak uciekł–przyznałam–ale on tutaj jest. To właśnie miałam ci powiedzieć, Dominik jest tutaj i nawet rozmawiałam z nim. Obiecał mi, że się tutaj pojawi.
Marta otworzyła szeroko oczy i stwierdziła, że to nawet nie najgorsze rozwiązanie, bo wtedy miałby kto jej dawać papierosy.
Sprzeczałam się z nią. Nie sądziłam, aby spotkanie teraz Dominika było dobre.
–Vika spójrz na to inaczej–zaczęłam mi uświadamiać–Dominik był twoim ukochanym braciszkiem, a ty teraz nie chcesz z nim porozmawiać i odnowić kontaktu. Nie tak postępuje prawdziwa siostra.
Miała racje. Czułam się źle, gdy opuścił domu. Straciłam przyjaciela i sądziłam, że po czterech latach już nigdy go nie zobaczę. Los dał mi jeszcze jedną szansę.
–Masz racje- przyznałam.–Muszę z nim porozmawiać.
Dziewczyna otworzyła okno i usiadła obok na łóżku.
–To powiesz mi co się u ciebie działo?–Zapytałam.
Czerwonowłosa już miała mówić, kiedy do naszego mieszkania przez okno wszedł mężczyzna w długim płaszczu.
–Cześć dziewczyny.–Powiedział Dominik.
–Cześć Dominiś–powiedziała szczęśliwa i go przytuliła.-Masz może papieroska?
Chłopak uśmiechnął się i wyjął z kieszeni jeszcze nieotwartą paczkę. Dziewczyna od razu ją wzięła i otworzyła. Cieszyła się bardziej niż małe dziecko dostające wymarzony prezent. Jej reakcje była bezcenna.
–A ty się ze mną nie przywitasz?–zapytał, rozkładając ramiona.
Wstałam z łóżka i wtuliłam się w niego. Byłam się jak kiedyś.
Przypomniały mi się wszystkie burzowe noce, kiedy budziłam się i kładłam obok niego, bo tak bardzo się bałam.
–Tęskniłem za tobą młoda.–powiedział i oparł swoją brodę o moją głowę.
–Ja za tobą też–przyznałam i puściłam go.–Teraz opowiadaj wszytko.
–To nie jest dobre miejsce na rozmowę. Wioska jest osaczona.
–Przez kogo?–Zapytała zaskoczona Marta, zaciągając się.
–Przez Shinobi, szukają mnie i Sasuke.–Odparł, wyglądając przez okno.
Spojrzałam na niego morderczo. Jak zawsze musiał się w coś wpakować! Chłopak jedynie uśmiechnął się do mnie promieniście.
–Możemy pogadać jutro w lesie.–zaproponował i wziął od Marty papierosa.
Dziewczyna spojrzała na niego, jakby chciała go zamordować, ale on pociągnął i z powrotem oddał jej.
–Tam na pewno nikt nas nie znajdzie.–Zapewnił.–A jeśli tak to razem z Sasuke będziemy improwizować, aby nie posądzili was o działanie z wrogami publicznymi.
–No nieźle się wpakowałeś. Co ty robiłeś przez te cztery lata?–Zapytałam, choć nie byłam pewna czy na pewno chcę wiedzieć.
–Pobudziłem kilka razy ręce krwią, a teraz poszukują mnie we wszystkich wioskach.
–Jebany–przyznała czerwonowłosa.–Widać, że dobrze się tutaj bawisz.
Nagle znikąd obok nas pojawił się jeszcze jeden chłopak. Wraz z Martą wystraszyłyśmy się i obie cofnęłyśmy się. Marta uderzyła głową o ścianę, a ja poleciałam na łóżko.
–Musimy już wracać.–Powiedział chłopak.
To był właśnie Sasuke. Ten chłopak, który uratował mi życie.
Moje serce znów zaczęło bić mocniej na jego widok. Jego spojrzenie utkwiło na mnie. Musiałam przyznać, że poczułam się nieswojo. Wstałam na równe nogi i przytuliłam brata na pożegnanie.
–Przyjdę jutro.–Obiecałam i uśmiechnęłam się.
–Ja też.–Powiedziałam Marta.–Jeśli możesz, to załatw mi to, co oboje lubimy.

Chłopak zaśmiał się i puścił mnie. Przytulił Martę, coś szepnął jej do ucha i już po chwili oboje zniknęli z zasięgu naszego wzroku.
Poprzedniego wieczoru poszłyśmy spać od razu po ich wyjściu. Byłyśmy tak zmęczone, że nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam obok Marty na jej łóżku.
Obudziłam się bardzo wcześnie rano, bo o szóstej. Wstałam powoli, aby nie obudzić śpiącej dziewczyny.
Postanowiłam wziąć kąpiel i trochę się zrelaksować. Nalałam ciepłej wody do wanny, dodałam trochę płynu do kąpieli. Zwaliłam z siebie wszystkie swoje ubrania i zanurzyłam się.
Leżałam w tej wodzie z godzinę. W końcu woda zrobiła się zimna. Wyszłam z niej, wytarłam swoje ciało ręcznikiem i ubrałam się w czyste ubrania.
Gdy weszłam do kuchni, zobaczyłam jakiegoś ptaka siedzącego na parapecie. Podeszłam do okna i zobaczyłam, że obok niego leży jakiś list. Otworzyłam okno, a on odleciał. Wzięłam białą kartkę do ręki i otworzyłam ją.
„Widzimy się za dwie godziny w lesie tam gdzie wczoraj. Nie spóźnijcie się."
Po przeczytaniu tego od razu poszłam do Marty. Na szczęście już nie spała.
–Idź umyć się i uszykuj, bo za dwie godziny mamy być w lesie–rozkazałam zaspanej dziewczynie.
–Czemu tak wcześcinie?–Zapytała zaspana.
–Nie wiem, ale już lepiej idź się umyj, a ja zrobię śniadanie.
Dziewczyna wzięła wszystkie swoje rzeczy i poszła do łazienki.
Ja poszłam do kuchni zrobić coś na śniadanie. Padło znów na naleśniki, jednak teraz z owocami, sosem owocowym oraz bitą śmietaną.
Po pół godziny Marta i śniadanie było gotowe. Dziewczyna ucieszyła się na widok naleśników i od razu zaczęła jeść. Usiadłam naprzeciwko niej i zaczęłam jeść.
Po śniadaniu wyszłyśmy z domu. Chciałyśmy być szybciej od nich.
~~***~~
Doszłyśmy do bramy wioski i tam pojawił się pierwszy problem. Brama do wioski była pilnowana przez Naruto i jakiegoś chłopaka.
–Gdzie idziecie?–Zapytał blondyn, gdy chciałyśmy przekroczyć próg wioski.
–Chcemy iść na spacer.–Odezwała się czerwonowłosa.
–Nie możecie same wyjść poza mury wioski.–Powiedział ten drugi chłopak.
Zagotowało się we mnie. Już chciałam im powiedzieć całą prawdę, jednak było to zbyt ryzykowne. Sam Dominik mówił, że jest poszukiwany.
–Naruto…–odezwałam się po chwili–to jest bardzo ważne. Jak wrócę to wszystko wytłumaczę, a teraz proszę, puść mnie.
Chłopak zamknął oczy i westchnął, krzyżując ręce na piersi.
–Dziewczyny posłuchajcie–zaczął mówić ciemnowłosy chłopak.–Wioska ma wielu wrogów na przykład Akatsuki lub Orochimaru. Nie możemy pozwolić, aby cokolwiek wam się stało.
To nie miało już najmniejszego sensu. Odwróciłam się na pięcie i energicznym krokiem ruszyłam w stronę wioski.
Naruto i Marta wołali mnie, jednak ja nie reagowałam.
Chciałam być sama…
Jak zawsze wszystko się psuło. Obawiałam się, że znów go nie spotkam.
Szłam ulicami wioski z głową spuszczoną w dół. Nagle poczułam, że wpadam na kogoś.
–Przepraszam.–Powiedziałam od razu.
Okazało się, że była to Sakura.
–To ja przepraszam. Jestem trochę roztargniona.
–Spokojnie, nie musisz się tłumaczyć.–Powiedziałam i zaczęłam pomagać jej przy zbieraniu zakupów, które upuściła przy zderzeniu ze mną.
–Masz może ochotę się przejść?–Zapytała po chwili.–Muszę się komuś wyżalić.
Zgodziłam się na spacer. Uważałam, że dobrze by mi zrobił.
Wzięłam od dziewczyny jedną torbę i zaczęłam iść za nią.
Dziewczyna w czasie drogi opowiadała mi historię, gdy chodziła do Akademii. Opowiadała mi też o pewnym chłopaku z jej drużyny. Nie mówiła jego imienia, a ja też nie naciskałam na to, aby mi je ujawniła. W jej historii był on określany jako „On”. Dziewczyna była w nim zakochana po uszy, jednak ten wybrał drogę złą i aż do wczoraj nie miała z nim kontaktu.
–Rozmawiałaś z nim?–zapytałam zaciekawiona.
–Nie, ale widziałam go i to mi wystarczyło.
Gdy doszłyśmy do domu Sakury, usłyszałam, jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego Naruto wraz z Martą.
–Ty kretynko!–Wrzasnęła na mnie zdyszana Marta.–Zostawiłaś mnie, a mamy mieć teraz trening.
–Jak to?–Zapytałam zaskoczona.
Blondyn wytłumaczył mi, że przyszedł jeden z nauczycieli i miał nas zabrać na trening, ale nas nie było w domu.
Pożegnałam się z różowo włosom, oddałam jej torbę z zakupami i poszłam na swój pierwszy trening.
~~***~~
Po piętnastu minutach doszliśmy do małej polany w lesie. Na pierwszy rzut oka nikogo nie wiedziałam.
–Mistrzu Kakashi.–Odezwał się chłopak i nagle obok nas pojawił się srebrnowłosy mężczyzna z maską na twarzy oraz opaską, którą mieli wszyscy przykrywającą jedno oko.
–Witam nowe mieszkanki.–Powiedział, zamykając widoczne oko.–Jak podoba wam się w naszej wiosce.
–Jest…–odezwała się czerwonowłosa–uroczo.
–Też tak uważam.–powiedział mężczyzna.–A teraz do konkretów. Od dzisiaj będziecie trenować i uczyć się o naszym świecie. Normalnie dzieci chodzą co sześcioletniej akademii, jednak wy nie macie tyle czasu. Musicie w tydzień nauczyć się podstaw.
–Dużo tego będzie?–Zapytałam.
–W przeliczeniu musicie nauczyć się całego roku w tydzień.
Słysząc to załamałam się. To było wręcz nierealne! Jak można nadrobić cały rok w tydzień?!
Nie sprzeczałam się, wolałam ugryźć się w język.
Pierwsza godzina polegała na samej teorii. Naruto wraz z Kakashim tłumaczyli nam czym jest Genjutsu, Ninjutsu, Taijutsu oraz chakra.
To wcale nie było takie skomplikowane. Nawet dla Marty. Po godzinie zaczęli nam pokazywać jak kontrolować chakrę, aby umieć wybić się na kilka metrów.
Na początku strasznie się bałam. Nie chciałam nawet spróbować. Marta stwierdziła, że jak się zabije, to nawet będzie im wdzięczna. Skupiła się i lekko wybiła. Od razu wskoczyła na wyznaczoną gałąź drzewa.
–Dasz radę.–Pocieszała mnie przyjaciółka.
–Marta przechyl się do tyłu, a ja cię złapię.–Powiedział blondyn.
–Pojebało cię?–Zapytała dziewczyna.–Przecież zabiję się.
–Spróbuj.–Rozkazał nauczyciel.
Marta lekko przechyliła się do tyłu i zaczęła spadać. Nie zdążyłam się obejrzeć, a już bezpiecznie siedziała w ramionach blondyna na ziemi.
Dziewczyna spojrzała mu głęboko w oczy i stanęła na ziemi.
–Teraz twoja kolej.–Powiedział srebrnowłosy i położył ręka na moim ramieniu.
Podeszłam do drzewa, skupiłam się i lekko wybiłam. Moje nogi wybiły mnie na wysokość sześciu metrów. Już po chwili stałam na gałęzi.
Wszyscy zaczęli bić mi brawa. Postanowiłam pójść o krok dalej i poskakać sobie z gałęzi na gałąź.
Udało mi się i nawet na końcu zeskoczyłam o własnych siłach.
–Robisz szybkie postępy.–Powiedział mężczyzna.
Marta spojrzała na mnie morderczo i stwierdziła, że ona też tak zrobi.
Owszem skoczyła na pierwszą gałąź jak za pierwszym razem, jednak kolejne próby zakończyły się łamaniem naprawdę grubych gałęzi, przez co dziewczyna denerwowała się coraz bardziej.
W końcu nie wytrzymała i zaczęła się drzeć.
–MAM JUŻ DOŚĆ! DLACZEGO JEJ WYCHODZI A MI NIE?!
Podeszłam do niej z Naruto i próbowaliśmy uspokoić. Trochę to trwało, ale po tym incydencie przeprosiła nas i obiecała, że więcej to się nie powtórzy.
~~***~~
Cały trening skończył się dopiero przed północą. W tym czasie obie nauczyłyśmy się podstaw. Marcie szło trochę gorzej, ale i tak nauczyłyśmy się tego samego. W tym czasie Marta zyskała nową ksywkę, która bardzo jej się spodobała. W pewnym momencie na treningu Naruto nazwał Martę Enmą, czyli demonem. Bardzo się to spodobało dziewczynie i kazała tak na siebie mówić.
Gdy wróciłyśmy do domu, na parapecie czekał kolejny ptak z kolejną kartką. Wzięłam ją i zaczęłam czytać.
„Czekaliśmy na was i już mieliśmy do was iść, ale zobaczyliśmy was trening. Będziemy czekać na tej polanie po północy. Macie tym razem przyjść. Coś dla was mamy”.
Od razu pokazałam to Enmie.
–Idziemy, nie ma na co czekać.–stwierdziła i pociągnęła mnie za sobą.
Wyjście z Wioski okazało się dużo łatwiejsze. Biegłyśmy po budynkach, wskoczyłyśmy na mur, a potem tylko z drzewa na drzewo.
W ciągu kilku minut znalazłyśmy się na polanie, gdzie wszyscy na nas czekali.
Był tam Dominik, Sasuke oraz jakaś dziewczyna.
–Kim one są?–Zapytała oburzona.–Co one w ogóle tutaj robią?
–Zamknij się.–Rozkazał jej mój brat.–To moja siostra i moja była.
Podszedł w tym momencie do nas i przytulił nas obie.
–Dominiś masz to, co chciałam?–Zapytała dziewczyna.
–Nie mów do mnie tak. Tutaj jestem Makato.–Stwierdził.
Kątem oka spojrzałam na ciemnowłosego chłopaka stojącego pod drzewem. Nie mogłam od niego oderwać wzroku, a on ode mnie.
Makato, podał dziewczynie mały materiałowy woreczek. Nie wiedziałam, co tam było, bo dziewczyna nie pokazywała.
–Wy!–Usłyszałam nagle za sobą.
Odwróciliśmy się wszyscy gwałtownie i zobaczyliśmy Naruto.
–To, to był powód waszego porannego wyjścia z wioski?!-Zapytał wściekły blondyn.
–Naruto to nie tak–zaczęłam się tłumaczyć.–Makato jest moim bratem przyrodnim.
Chłopak szeroko otworzył oczy i zmierzył morderczym wzrokiem całą trójkę. Zacisnął pięść i zbliżył się na kilka metrów do Sasuke.
–Na twoim miejscu nie pokazywałbym się w okolicy wioski.–Powiedział do niego blondyn.
–Wciąż chcesz ciągnąć ten temat? Odszedłem i już nigdy nie wrócę, zapamiętaj.
Atmosfera w lasie oziębła. Miałam wrażenie, że zaraz rzucą się sobie do gardeł. Na całe szczęście nie doszło do tego.
–Dziewczyny, jeśli ze mną teraz pójdziemy to nic nie powiem o tym Tsunade.
Nie pozostało nam nic innego. Musiałyśmy z nim pójść.
Wracaliśmy do domu w ciszy, a atmosfera była wręcz nie do wytrzymania.
Naruto był wściekły na nas. Bałam się teraz, że będą mieć mnie za taką samą jak Makato.
Blondyn odprowadził nas pod same drzwi.
-Wejdziesz?-Zapytałam z grzeczności.
-Tak, musimy poważnie porozmawiać.-Powiedział to poważnym, wręcz niepodobnym do niego tonem i wszedł do środka.
Usiedliśmy w trójkę przy stole i czekaliśmy na to, kto pierwszy zdobędzie się na odwagę i zacznie mówić.
Wbiłam spojrzenie w stół i co jakiś czas patrzyłam kątem oka na bawiącą się zapalniczką Enmę.
-On jest twoim bratem?-Odezwał się w końcu chłopak.
-Przyrodnim, ale traktujemy się jak rodzone rodzeństwo.-Powiedziałam, łamiącym głosem nie odzywając wzroku od blatu stołu.
-Victoria-chan- zaczął chłopak- nie obrażaj się na mnie. Twój brat wraz z Sasuke wyrządzili wiele złego.
-A dokładniej?-Wtrąciła się Enma.
-Są podwładnymi niebezpiecznej osoby, która chce zniszczyć naszą wioskę, do tego mordowali niewinnych ludzi, możliwe, że robili też gorsze rzeczy.-Spojrzałam na blondyna ze łzami w oczach.
Wydawało mi się, że on też czuje ból, jednak nie rozumiałam dlaczego.
-Dominik nigdy nie był święty, ale nie pomyślałabym, że będzie mordować.-Przyznała czerwonowłosa, wyciągając z kieszeni papierosa.
-Rozumiem, jaki to Victoria-chan dla ciebie ból, ale musisz zerwać kontakt z bratem.
Było to gorsze niż śmierć. Chyba w tamtym momencie wolałabym go nigdy nie spotkać i uważać za zmarłego.
Wstałam w końcu od stołu i ruszyłam w stronę drzwi. Musiałam się przewietrzyć.
-Wychodzę.-Rzuciłam krótko i wyszłam.
Musiałam to wszytko przemyśleć.
~~***~~
Wioska pogrążona była w śnie. Co jakiś czas spotkałam jakiegoś pijanego przechodnia, który mnie zaczepiał, ale ja nie reagowałam.
Nie wiedziałam, gdzie mam iść. Nie znałam jeszcze wioski na tyle dobrze.
Szłam na oślep. Nagle zobaczyłam jakiś mały plac zabaw. Weszłam na jego teren i usiadłam na jednej z huśtawek.
Mroźny wiatr przeszył całe moje ciało. Z początku nie było mi nawet zimno. A to wszytko przez nerwy.
-Co ty tutaj robisz?-usłyszałam czyjś głos.
Wzdrygnęłam się na początku. Spojrzałam w bok i zobaczyłam Sasuke. Siedział na drugiej huśtawce i patrzył na mnie.
-Lepiej odpowiedz, co ty tutaj robisz. Podobno nie jesteś miłe wiedzianym gościem.
-Wszytko już ci powiedzieli?-Zapytał chłopak, lekko odpychając się nogami.
-Odpowiedź.-Rozkazałem.
-To mój dom. Lubię czasem tutaj wrócić. A teraz powiedz co ty, robisz tutaj, sama o trzeciej nad ranem.
Westchnęłam i zaczęłam się mocniej bujać.
-Musiałam trochę ochłonąć...
Zapadła cisza. Jedynym dźwiękiem, jakim było słychać to skrzypienie huśtawki. Najdziwniejsze było, że czułam na sobie wzrok chłopak. W końcu zatrzymałam się. Było mi zbyt zimno. Nagle jakiś materiał wylądował na moje głowie. Zdjęłam go i zobaczyłam, że to płaszcz chłopaka.
-Nie musiałeś.-powiedziałam, po chwili chcąc mu ją oddać.
-Weź, bo zaraz się rozmyślę.
Zrobiłam, posłusznie co mi kazał i zarzuciłam go na swoje ramiona.
Od razu zrobiło mi się w nim cieplej.
Znów zapadła cisza. Dziwnie czułam się, siedząc obok chłopaka, mając świadomość, że jest wrogiem publicznym.
Dziwne było to, że nie bałam się.
-No ładnie.-usłyszałam nagle głos brat.-Ja ciebie szukam, a ty z moja siostra siedzisz. Tak w ogóle to, co ty tutaj robisz o tej godzinie?
-Przyszłam, musiałam ochłonąć.-przyznałam i wstałam z huśtawki.
-W płaszczu Sasuke?-Zapytał zdziwiony.
Od razu zdjęłam go i oddałam, chłopakowi dziękując.
On wziął go bez słowa i zniknął.
-Victoria musimy pogadać.-Zaczął chłopak.
-Ale o czym?-Zapytałam zdziwiona.
-Sasuke nie jest odpowiednim chłopakiem dla ciebie, a tak naprawdę do dla nikogo.
-A o co ci teraz chodzi?
–On jest zły i to jest wystarczająco dobry powód.
-Dobrze, nie spotkam się z nim, ale zauważ, że to on pierwszy się wszędzie pojawia.-Uświadomiłam mu.
-Wiem i to mnie dziwi. A teraz chodź, odprowadzę cię do domu.
Chłopak objął mnie ramieniem i ruszyliśmy przed siebie.
Nagle za rogu wyszła Marta z Naruto.
-Odstawiam zgubę całą i zdrową.-Powiedział, puszczając mnie.
-Jaka z ciebie kretynka!-Zaczęła drzeć się Marta.-Wiesz, jak się martwiłam.
-Dziękuję.-Rzucił sucho Naruto do bruneta.
-Nie ma za co. Mam prośbę, nie spuszczajcie jej z oka. Sasuke dziwnie się przy niej zachowuje, a po incydencie z Karin i Sakurą wole, aby się nie zbliżała do niego.
-Co masz na myśli, dziwnie zachowuje?-Zapytał chłopak.
-Jest dla mnie miły. Uratował mi życie, siedział ze mną na placu zabaw oraz dał mi swój płaszcz.-Wyręczyłam go.
-Siedziałaś z nim?-Znów zaczęła się drzeć Enma.
-Na Enme mniej szczególnie na oku.-rozkazał chłopak.
-Dlaczego mnie?-Zapytała zaskoczona.
-Orochimaru chce cię i pewnego dnia będziemy musieli po ciebie przyjść.-Makato zwrócił się do blondyna.-Proszę, pilnuj je, aby Orochimaru, ani Akatsuki ich nieopadły.
-Będę mieć je na oku.-Obiecał Naruto.
-Do zobaczenia.-powiedział brunet i po chwili zniknął.

Komentarze

Popularne posty