1.Początek.

Spojrzała na zegarek. Właśnie wybiła trzecia w nocy. Westchnęłam i usiadłam na ławce, obok ledwo żywej przyjaciółki.
—Która godzina?—zapytała sennym głosem.
—Trzecia.—powiedziałam i uniosłam oczy ku górze.
Wpatrywałam się przez chwile w niebo, kiedy z zamyślenia wyrwała mnie przyjaciółka.
—Musimy wracać.—stwierdziła, wstając z ławki.-Jest zimno, muszę do łazienki i padły nam telefony.
—Ty wiesz, że jesteśmy trzy kilometry od domu i nie mamy jak wrócić?
Szatynka westchnęła i wsadziła rękę do kieszeni.
—O kurwa.—wrzasnęła podekscytowana.-Patrz!
Spojrzała na nią i zobaczyłam plastikowy woreczek z białym proszkiem.
—Wypierdalaj mi z tym.—powiedziałam i wyjęłam telefon.
Marta cały czas namawiała mnie na spróbowanie. Jednak ja byłam uparta.
—Nie bądź pizda.—zaczęła jeszcze bardziej.—Ja wiem, że ty chcesz.
Już wyciągałam rękę, gdy ktoś pojawił się za Martą.
Dziewczyna momentalnie straciła przytomność.
Wstałam gwałtownie i nagle ostry ból sparaliżował moje ciało.

~~***~~

Kwiaty. To był pierwszy zapach, jaki poczułam. Słodka i delikatna woń róż sprawiła, że ból głowy nasilił się.
Z trudem przekręciłam się na drugi bok. Byłam cała obolała. Czułam się, jakbym miała, bliskie spotkanie z betonem.
W końcu otworzyłam oczy. W pokoju panował półmrok. Było to spowodowane zasłoniętymi oknami. Rozejrzałam się po obcym pokoju. Moją uwagę przykuł bukiet białych róż stojący na szafce obok mojego łóżka.
Powoli wstałam z łóżka. Moje ubrania wisiały na oparciu krzesła. Dopiero w tym momencie zorientowałam się, że miałam na sobie jedynie bieliznę oraz śnieżono biały szlafrok. 
Za dużo się wydarzyło, abym zwracała uwagę na tak nieważne szczegóły. Rozwiązałam pasek od szlafroka i zwaliłam, go ze swoich ramion. Szybko się przebrałam i podeszłam do okna. Delikatnie odsłoniłam roletę i zobaczyłam obce mi miasto.
Wystraszyłam się. W tym momencie przypomniałam sobie o Marcie i sytuacji, która miała miejsce tej nocy.
Podeszłam do drzwi i już chciałam wychodzić, ale nawet nie widziałam gdzie iść i co mogę tam znaleźć.
Zrezygnowałam, wolałam poczekać. W końcu ktoś musiał do mnie przyjść. Usiadłam na łóżku, ale z drugiej strony martwiłam się o przyjaciółkę.
Wstałam i już miałam łapać za klamkę, gdy drzwi od pokoju same się otworzyły.
Do pokoju weszła blond włosa dziewczyna ze śniadaniem na tacy.
—Miło, że już nie śpisz.—powiedziała.—Mam nadzieję, że jakoś się dogadamy. Nazywam się Yamanaka Ino i będę twoją przewodniczką.
—Stop!—nakazałam.—Nie bardzo rozumiem, o co tutaj chodzi i co ja tutaj robię.
Dziewczyna lekko przygryzła wargi i spojrzała na zegarek, który wisiał na ścianie.
—Na te pytania może jedynie odpowiedzieć ci pani Tsunade.—powiedziała.-Poczekasz chwilkę, a ja pójdę się zapytać?
Nie miałam nic przeciwko. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na tace z jedzeniem. Momentalnie zaburczało mi w brzuchu, ale bałam się spróbować. Mogło być w końcu zatrute.
Nagle z korytarza usłyszałam czyjś głos. Była to Marta. Wyszłam na korytarz i zobaczyłam czerwonowłosą dziewczynę w towarzystwie jakiegoś blondyna.
—Oddawaj to debilu!—wrzasnęła wściekła.
—Co się tutaj dzieje?!
Oboje spojrzeli na mnie.
—Ten cep ma coś, co należy do mnie!—zaczęła się żalić dziewczyna.
—A ty wiesz, że gdyby ktoś inny by cię złapał to byś, miała kłopoty?—powiedział ze złością chłopak.
Stanęłam między nimi i zabrałam chłopakowi tą „własność”. Oczywiście były to narkotyki, które dziewczyna musiała mieć ze sobą.
—Ty nie widzisz co się tutaj dzieje? Trafiłyśmy nie wiadomo gdzie, a ty tylko o jednym.
—No i dobra, ja muszę!—wrzasnęła i już miała mi zabrać woreczek, ale ktoś ją wyprzedził.
Odwróciłam się i zobaczyłam blond włosom kobietę.
—Cała trójka do mojego gabinetu.—rozkazała.
Marta z początku stawiała opory, ale w końcu poszła z nami.
W gabinecie kobiety panował chaos. Papiery, śmieci, książki i inne tego typu rzeczy walały się po całym pomieszczeniu.
—Usiądźcie, proszę.—powiedziała kobieta, wskazując dwa fotele.-Nazywam się Tsunade Senju i jestem Hokage tej wioski.
—Kim jest Hokage?—zapytała Marta.
—Jest to przywódca, to ja dbam o bezpieczeństwo i dobro ludzi. Zostałyście tutaj ściągnięte przez Shinobi z naszej wioski. Dowiedzieliśmy się, że pewna osoba chce was zaatakować, jednak nikt nie wie dlaczego.
To wszytko brzmiało jak scenariusz jakiegoś filmu. Spojrzałam na przyjaciółkę, która jak ja probowała to zrozumieć.
—Shinobi to inaczej ninja?—zawarłam głos.
Kobieta kiwnęła twierdząco głową, a ja westchnęłam. Nie wiedziałam dlaczego, ale przypomniała mi się bajka, którą opowiadał mi mój przyrodni brat. Była to legenda o żabim wojowniku, jego ukochanej oraz jego uczniu.
Pani Tsunade kazałam nam zadawać pytania. W naszych głowach narodziło się tysiące pytań. Okazało się, że trafiłyśmy do innego świata…Do tego ktoś zagrażał naszemu bezpieczeństwu.
—Co z naszymi rodzinami?—zadałam w końcu ostatnie pytanie.
Kobieta wstała w krzesła i podeszła do wielkiego okna za nią.
— O to już nie musicie się martwić, zostaną oni poinformowani o waszym stanie i miejscu przebywania. Naruto zaprowadzi was do waszego mieszkania. Mam szczerą nadzieję, że spodoba wam się u nas.
Marta jako pierwsza wstała z krzesła i od razu uderzyła pięścią o stół.
—A teraz dawaj co moje.
Marta zawsze jak była na głodzie dostawała furii z byle jakiego powodu. Złapałam ją za rękę i pociągnęłam lekko do tyłu.
Kobieta parsknęła śmiechem. To jeszcze bardziej rozzłościło czerwono włosom.
—Dziecko, jesteś teraz moja i grasz na moich zasadach.—powiedziała stanowczo.-Jeśli nie podoba ci się, to możesz odejść, ale jeśli zginiesz to już nie nasz problem.

~~***~~

— Co ta szmata, w ogóle co ona sobie myli?
—Z jednej strony ma racje, a z drugiej…
Ta cała sytuacja dobijała mnie. Nic z niej nie rozumiałam, mimo że odpowiedziano na wszystkie moje pytania.
—Z drugiej co?— zapytałam czerwono włosa.—Odechciało mi się tutaj aż siedzieć.
—Też wolałabym wrócić do domu.
W momencie, gdy powiedziałam te słowa, poczułam, jak się z kimś zderzam. Uderzenie było na tyle silne, że upadłam na ziemię. Spojrzałam do góry i zobaczyłam dwóch chłopaków ubranych w czarne płaszcze z kapturami.
Obok stała moja przyjaciółka, która zamiast mi pomóc, zaczęła się śmiać pod nosem
— Nic ci nie jest?— zapytał jeden z nich i wyciągnął do mnie rękę.
—Nie, w porządku, nic mi nie jest.— chwyciłam jego ciepłą rękę i poczułam lekkie ukłucie w sercu.
—Uważajcie na siebie.
To były ostatnie słowa, jakie od nich usłyszałyśmy. Spojrzałam na przyjaciółkę, która była tak samo zaskoczona tą sytuacją.
W tym momencie doszłyśmy do wniosku, że lepiej, by było, jeśli wróciłybyśmy do budynku, ale pojawił się jeden problem…
Wioska była na tyle duża, że znalezienie drogi powrotnej graniczyło z cudem.

~~***~~

Krążyłyśmy po całej wiosce godzinę. W końcu znalazł nas ten sam blondyn, który odprowadził nas do domu. Okazał się bardzo miłym chłopakiem.
W naszym mieszkaniu było wszytko, czego tylko potrzebowałyśmy.
Usiadłyśmy na swoich łóżkach i przez chwilę wpatrywałam się w przyjaciółkę. W tym miejscu wyglądałyśmy inaczej. Zwłaszcza ona. Jej niebieskie oczy zrobiły się czerwone tak samo, jak czarne włosy.
—Czemu tak patrzysz?—zapytała zaskoczona.
—Inaczej wyglądasz.
—Wiem, dla mnie to też był na początku szok, ale zajebiście wyglądam.—zaczęła sama siebie chwalić. Jednak ja byłam na tyle kochaną przyjaciółką, że postanowiłam lekko podciąć jej skrzydełka.
— Nie, nie wyglądasz.—powiedziałam, a ta rzuciła we mnie poduszką.
Zaczęłyśmy bić się poduszkami. W pewnym momencie dziewczyna skoczyła na mnie i wbiła mi łokieć prosto w brzuch.
Ból był nie do zniesienia. Poczułam jakby ktoś chciał mnie rozerwać.
—Vica wszystko w porządku?— zapytałam zmartwiona.
Złapałam się za brzuch i zaczęłam płakać.
W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi. Marta podbiegła do drzwi. Z drzwiami stał ten sam blondyn, który zabrał jej „coś ważnego”.
— Pani Tsunade kazała mi zobaczyć co u was.—powiedział chłopak, lekko się czerwieniąc.
—Dobrze, że jesteś.—odezwała się czerwonowłosa.—Wygłupiałyśmy się i spadłam na jej brzuch łokciem. To ją strasznie boli.
Blondyn minął dziewczynę i podszedł do mnie.
—Możesz wskazać miejsce bólu?
Rozluźniłam ręce i wskazałam chłopakowi miejsce w okolicy pępka.
Po chwili zapytał, czy mogłabym podciągnąć bluzkę.
Bez żadnych oporów podciągnęłam ją. Oboje zamarli. Podniosłam lekko głowę i zobaczyłam coż na wzór tatuażu wokół pępka. Ból nagle ustąpił, a ja mogłam przestać płakać.

~~***~~

— Nazywam się Uzumaki Naruto, przepraszam, że wcześniej się nie przedstawiłem, ale jakoś nie było okazji.—stwierdził blondyn.
—Nic się nie stało.—stwierdziłam.—Lepiej późno niż wcale.
—Możesz nam łaskawie powiedzieć, czym było to coś na jej brzuchu?
Marta zaczęła się niecierpliwić. W sumie nie dziwiłam się jej. Jeszcze kilka minut wcześniej wyglądałam, jakbym miałam umrzeć z bólu.
Naruto spojrzał na mnie, potem na Martę. Westchnął i przetarł twarz dłońmi.

—To raczej nie możliwe, ale to jest…

Komentarze

  1. O Bosze! O nie wytrzymam! Orgazm ! Dziewczyny wróciły ! Nie wiem czy mnie pamiętać. Może kojarzycie Karolinę Sójkę. Pisałyśmy kiedyś razem, ale nie zdałam i potem już was nie było :(
    Ale jak zobaczyłam wasz powrót to aż się popłakałam.
    Rozdział cudowny, wiązać jak bardzo się zmieniłyście.
    Mam nadzieję, że kolejne też będą tak tajemnicze i trzymące w atmosferze.
    Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Widać* błędy przez te emocje.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty